Od dawna oglądam na P. przeróżne wyroby z juty i niezmienne zachwyca mnie ich naturalny look. Jak pewnie daje się zauważyć, wiejskie, rustykalne klimaty to moja słabość. Postanowiłam więc wreszcie spróbować stworzyć coś z jutowego sznurka.
Na co dzień pracuję ze sznurkiem bawełnianym i jestem przyzwyczajona do jego delikatności i miękkości. Zawiązane z niego węzeły są kształtne i co ważne nie rozplatają się. Juta za to jest twarda i szorstka, miałam takie wrażenie jakby, koniecznie chciała mi zrobić na złość :). Każdy ucięty sznurek układa się w inną stronę, jakby żył własnym życiem, a węzły są krzywe i po zaciśnięciu łatwo się rozluźniają.
Wymyśliłam sobie, że zrobię makramowe pióro. Mało plecenia i proste węzły więc powinnam dać radę :). Już po zamocowaniu bocznych sznurków na rdzeniu pióra, paluchy bolały mnie jak diabli, a jeszcze okazało się, że same węzły płaskie nie wystarczą, bo się rozluźniają. Musiałam je więc zabezpieczyć węzłami tkackimi. Ten zabieg bardzo pomógł. Węzły przestały się rozplątywać a sznurki ładnie odstawały od rdzenia. Super. Wreszcie jakiś sukces na drodze udręki :).
Zabrałam się za rozczesywanie. I dopiero tu zaczęły się schody. Sznurka jutowego nie da się tak po prostu rozczesać. Trzeba go najpierw rozpleść. Każdy sznurek skręcony jest z kilku cienkich sznureczków. Ich ilość pewnie uzależniona jest od rodzaju sznurka – umie to było 5. Sznurki przyczepiają się do siebie za pomocą maleńkich włosków więc rozdzielenie ich chwilę trwa.
Rozplątane sznurki wyglądają całkiem ciekawie i można by je było tak zostawić, ale ja chciałam wiedzieć co będzie dalej, jak będzie wyglądać juta po rozczesaniu. To co się działo podczas czesania to ekstra super zjawisko :). Okazało się, że podczas czesania juty sporo się jej wyrywa i bardzo przy tym się pyli. „Pyłek” jutowy był dosłownie wszędzie. Byłam nim cała obsypana.
Niestety na moje nieszczęście spodobał mi się efekt rozczesania – moim zdaniem nie do osiągnięcia z innym sznurkiem. Brnęłam więc dalej w tym jutowym pyle. Rozczesywałam i rozczesywałam. Czy było to bardziej pracochłonne niż rozczesywanie sznurka bawełnianego, który się ciągle skręca? Pewnie nie. Ale to pylenie, sprawia że praca jest mało przyjemna.
Ten kłębek na zdjęciu poniżej, to wydarta z pióra juta. Nie wyrzuciłam jej. Może coś z niej wymyślę.
Samo rozczesanie powoduje, że sznurek staje się dość puchaty – taki troszkę jak pióropusze traw ozdobnych. Też fajnie ale piórko nie przypomina wówczas pióra lecz właśnie taką napuszoną trawę. Zaryzykowałam więc z wodą. Spryskałam pióro wodą ze spryskiwacza i delikatnie, żeby nie wyrywać już więcej juty, rozczesałam pióro na mokro.
Ku mojemu zaskoczeniu zadziałało, a po wyschnięciu sznurek nie stał się na powrót puchaty, lecz został gładki. Pomyślałam sobie wtedy: Mam cię! Ujarzmiłam cię, ty JUTO :).
Na początku pracy sznurki umocowałam na drewnianym kółku. Uznałam jednak, ze projekt wygląda za skromnie i postanowiłam zamienić kółko na trzy drewniane kijki. Teraz żałuję, że nie nagrałam filmiku z tego zabiegu, bo przydałby się na YT, jako coś w rodzaju „makamowego pogotowia”. Mogłabym pokazać, jak radzić sobie w sytuacji, gdy zmieniamy koncepcję w środku pracy, a nawet pod jej koniec. Jak dokonać delikatnych korekt, bez potrzeby większego prucia, czy zaczynania pracy od nowa.
Odcięłam sznurki zaraz poniżej kółka tak, że przy piórku został małe końcówki, te które były ukryte pod węzłem kończącym. Zawinęłam te sznurki do tyłu i za pomocą szydełka wciągnęłam je pod węzły płaskie, którymi mocowałam sznurki do piórka. Potem oddzielnie związałam kilki i nowe kółko. Końcówki sznurków od kijków przeciągnęłam znowu pod węzłami płaskimi z tyłu pióra i zawiązałam je, że się nie wyciągnęły. Potem przeciągnęłam je jeszcze pod kilkoma węzłami płaskimi i odcięłam za długie końce.
Tak wygląda piórko z nowym mocowaniem:
Zostały już tylko muszle. Po raz pierwszy ozdabiam makramę muszlami. Wykorzystałam tu muszle kauri tzw porcelanki. Przykleiłam je po prostu na gorący klej.
Podsumowując. Praca z jutą jakoś mnie nie urzekła. Sznurek drapie, jest szorstki i jest po nim dużo sprzątania. Jednak efekt jest niepowtarzalny, nie do uzyskania z żadnego innego sznurka. Sznurek jest lekko puchaty, a przy tym na tyle sztywny, że nie ma potrzeby krochmalenia, czy lakierowania. Jest też delikatnie błyszczący, co dodaje mu sporo uroku. Podoba mi się więc pewnie zacisnę zęby i jeszcze porobię coś z juty. Nawet jeśli nie połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia, to może warto popracować nad związkiem w imię wyższego celu 😉