To nie jest bez znaczenia na czym zawieszam sznurki. Kij nadaje makramie charakter. Może być gruby i niewygładzony, wtedy makrama jest bardziej naturalna, rustykalna wręcz. Może być delikatny, prosty i wygładzony, wówczas moja praca jest elegancka, bardziej glamour.
Wypróbowałam już kilka wariantów. Używałam bambusa, ale moim zdaniem jego kolor i ten dziwny połysk zupełnie nie gra ze stylem w jakim wyplatam makramy. Przez jakiś czas kupowałam w centrach budowlanych profile drewniane. W sumie bardzo wygodnie się z nimi pracuje. Nie wymagają żadnych wcześniejszych przygotowań. Wystarczy je przyciąć do pożądanej długości i już można wieszać sznurki. Doskonale się sprawdzają w projektach, gdzie wzory muszą być uplecione super równo na jednej wysokości.
Jakieś dwa lata temu okazało się, że moja młodsza córka ma alergię na leszczynę i musieliśmy wyciąć z ogródka trzy dorodne krzewy. Od tej pory nie martwię się o gałęzie do makram. Mam ich jeszcze spory zapas.
Stoją sobie i schną. Biorę po jednej i obrabiam. Odzieram z kory, gładzę papierem ściernym i przycinam. Pochłania to mnóstwo czasu, ale nie muszę biegać po lesie i narażać się leśniczemu :). Mam jednak to szczęście, że dysponuję kawałkiem ogródka, bo bałagan przy tym jest niezmierny :). Sporo kory i pyłu ze szlifowania.
Wszystko, czego potrzebuję, to scyzoryk odziedziczony po mężu, papier ścierny (grubo i średnioziarnisty) i takie jakieś ustrojstwo zakupione w budowlanym, do którego przyczepia się papier ścierny. A zapomniałabym… i jeszcze dużo cierpliwości :).